Pierwsza porażka.
W trzeźwości od: 31.10.2020.
Bezsilny wobec żądzy, na ten moment głównie wobec czatów internetowych, kamerek, pornografii, fantazjowania, skanowania Kobiet. Po dwóch tygodniach trzeźwości dopadł mnie głód. Ogromny głód. Nagromadziłem sobie na ten dzień tyle pracy, że nie mogłem wgrać się na sobotni meeting. Dziś wiem, że to żądza przejęła nade mną kontrolę i nie pozwoliła na to. Tak naprawdę, to już wcześniej wyraziłem zgodę, lecz sam nawet nie wiem kiedy. Jak tylko wymiksowałem się z meetingu, poczułem ulgę, wolność, zostawiłem swoje obowiązki i przystąpiłem do uczty. Ucztowała żądza, pożywiła się moimi emocjami i energią. Szczęście w tym wszystkim jest takie, że nie odleciałem zbyt daleko. Gdzieś tam udało mi się zachować resztki kontroli. Niezauważenie podniosłem granicę. Może to właśnie dzięki wsparciu przystąpienia do grupy. Żądza tak cieszyła się moją porażką, moją przegraną, że nawet nie zauważyła, że tak naprawdę nie oddałem jej zbyt wiele swojej energii. Boli mnie ta przegrana, ale zaczynam poznawać program 12 kroków, i uczę się dwóch rzeczy; przyznawania bezsilności wobec żądzy i oddawania chęci kontrolowania tego sile wyższej. I tę porażkę oddaję Bogu, choć nie jest to Bóg religijny. To moja siła wyższa. Wszystko na co nie mam wpływu oddaję tej sile. Dzięki.
Komentarze
Prześlij komentarz