Nie mam na imię Łukasz ale jestem seksoholikiem.
W trzeźwości od: 17.10.2020 (sb)
Łukasz, to imię, którym od pewnego czasu posługiwałem się m.in. w zawieraniu internetowych znajomości. W tym miejscu pragnę przeprosić wszystkich kolegów Łukaszów i jednocześnie zapewnić, że nie ma to z Wami nic wspólnego :) Dlaczego wciąż go używam? Przede wszystkim dlatego, że nie jestem jeszcze gotów aby używać swojego prawdziwego imienia. Jeszcze.. Czy to oznacza, że kiedyś będę? Myślę, że tak. W potencjale tego bloga leży nawet odsłonięcie się całkowicie. I choć trudno mi sobie wyobrazić moment, w którym do tego dojrzewam, o ile w ogóle, to nie mogę go wykluczyć. Jest jeszcze coś. To jakby misja odczarowania tego imienia. Przekucie go z dolnego bieguna w górny. Może wtedy łatwiej przyjdzie mi odsłonić to prawdziwe. Ogólnie w całej tej przemianie chodzi o przekuwanie tego błota w złota. Wszakże im obrzydliwszy nawóz, tym piękniejsze plony płodzi. Isn't it? ;) Czasem wyobrażam sobie siebie jako tego odważnego, który opowiada całemu światu o tym, jak wyszedł z wstydliwego nałogu, uświadamia innych, że taki problem w ogóle istnieje, a jak sądzę, choruje na niego - mniej lub bardziej - zdecydowana większość mężczyzn świata zachodniego.. Być może wśród kobiet wygląda to podobnie, ale tego nie miałem okazji obserwować, więc nie chcę się wypowiadać. Często myślę, że odsłonięcie się całkowite to mój obowiązek. Właściwie, to czy chcę czy nie, w tym kierunku to będzie zmierzać. Że opowiadanie mojej historii w celu ratowania innych dusz to jedyny sposób na karmiczną spłatę długu jaki zaciągnąłem wobec siebie i praw natury. Oraz, że jeśli tego nie zrobię, to tak jak bym ścinał te kwiaty, które z tego cuchnącego nawozu tak pięknie wyrastają, aby nikt ich nigdy nie zobaczył. To, czego właściwie się boję, to że wszyscy skupią swoją uwagę na zapachu łajna zamiast na kwiecie... Ocenią nawóz, a nie plony. Brzmi niedorzecznie? A jednak...
Pomimo obaw, rzucam nasiona w ten kompost. Pomagam dotrzeć do nich promieniom słońca i zaczynam podlewać. Może będzie łatwiej gdy kwiaty zaczną rosnąć?
W końcu kompost śmierdzi tylko dotąd, póki jest kompostem. Kiedy oddaje swoją energię roślinom, umiera śmiercią naturalną. Czy to nie tym jest naprawianie swoich błędów?
Komentarze
Prześlij komentarz